Spojrzałam w górę i wtedy zobaczyłam ponownie tego gryfa, zanurkował w powietrzu a jego pazury zalśniły w słońcu gotowe przeszyć moje ciało, zrobiłam unik ale niestety zdążył zaczepić pazurem o jedno moje skrzydło i spadłam na ziemię. Złapałam się za skrzydło, nie było zlamane tylko lekko potłuczone i lała się z niego krew, całe szczęście, nie wytrzymam bez latania zbyt długo. Spojrzałam znowu w górę ale gryf zniknął, i dobrze. Pobiegłam przed siebie mając nadzieję że zaraz kogoś znajdę bo zrobiło mi się już troszkę słabo. Potknęłam się o wystający korzeń i wpadłam do strumyka, kiedy się podniosłam poczułam zapach wilków, był świeży, prawdopodobnie 5 minut temu ktoś tu był. Zawyłam i prawie natychmiast otrzymałam odpowiedź, zadowolona pobiegłam w kierunku gdzie usłyszałam wycie. Był to jakiś basior z czarno - białym futrem.
-To ty wyłaś? - zapytał
-Tak, jestem Demanii - uśmiechnęłam się
-Cześć, a ja Damage, krwawisz wiesz?
-A to...to nic takiego, malutkie zadrapanie - zaśmiałam się - mam pytanie, czy tu jest wataha?
-Tak, a co?
-Mogłabym dołączyć?
-Niestety nie jestem Alfą więc nie wiem
Zastanowiłam się chwilkę, bardzo mi zależało na tym żeby wreszcie gdzieś dołączyć do jakiejś watahy, miałam dosyć samotnych podróży.
-A mógłbyś mnie zaprowadzić?
(Damage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz