Kiedy mnie pocałował,zatkało mnie.Kiedy się odsunął i oczywiście złapałam oddech powiedziałam
-A-a-ale...Dlaczego?-wydukałam-przecież...Wolisz Revagne...-powiedziałam
ściszonym głosem i...Uciekłam.Pobiegłam w stronę jeziora.-Czy on
oszalał?!Czy on nie zdaje sobie spawy na jakie niebezpieczeństwo się
naraża?!Czy on nie wie,że to co zrobił może go zabić?!-z każdy pytaniem
pojawiała się trąba powietrzna,która niszczyła wszystko co spotkała na
swojej drodze.Kiedy się uspokoiłam i opadł kurz,się przeraziłam.Przede
mną był obraz jak po wojnie:drzewa powyrywane,woda mocno wzburzona a
ziemia pokryła wszystko.Zostawiłam wszystko i wróciłam do jaskiń,by
zaopatrzyć rany alfie.Na szczęście spał.Wzięłam delikatnie obejrzałam
go,aby nie ominąć żadnej rany.Okazało się,że pojawiło się więcej
ran"miłość".-Miłość cię zabija,aniele...-wyszeptałam i zabandażowałam
ostatnią z blizn.Gdy już wychodziłam ocknął się
-Sara?
-Tak?-podeszłam do niego.
-Czemu prędzej uciekłaś?-głos miał słaby.
-Musiałam coś przemyśleć...-głos miałam jakbym była gdzieś daleko.
-Co?-wyszeptał
-Nieważne-uśmiechnęłam się-śpij...Musisz dużo wypoczywać...-dodałam
matczynym głosem.-dobranoc-polizałam go w
poliko-ops...Przepraszam...-skuliłam uszy i wyszłam bez słowa.Noc
spędziłam nad stawem Wyverncoast, wyjąc,miejąc nadzieję, że nikt mnie
nie usłyszy.O świcie,gdy wszyscy jeszcze spali udałam się na smocze
wzgórze. Gdy weszłam do środka owiał mnie zimny wiatr,a przede mną
pojawiła się bogini Fire
-Witaj Saro...-powiedziała tajemniczo-co cię do mnie sprowadza
-Witam...-lekko się ukłoniłam-chciałam prosić abyś cofnęła zaklęcie,które sprawia,że Axel ma blizny...
-Niestety...Axel prosił,aby za żadne skarby nie cofać go...-powiedziała
-Ale czy nie rozumiesz,że on umrze?!-wydarłam się-Lada moment może zniknąć,umrzeć!-wydzierałam się wniebogłosy
<Boginio Fire(Axel)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz